Rynek Infrastruktury
UE od stycznia tego roku wprowadziła system handlu prawami do emisji CO2. Obciąża on przewoźników lotniczych za połączenia lotnicze, które mają start, międzylądowanie lub lądowanie na terenie Unii Europejskiej.
Stany Zjednoczone, które maja najpotężniejszy rynek lotniczy na świecie, zapowiedziały, że nie będą respektować tych przepisów. Podobnie uczyniły Chiny, które zabroniły swoim liniom lotniczym na przystępowanie do systemu. Jak informuje PAP w środę w Moskwie zakończyło się spotkanie przedstawicieli 29 krajów, które sprzeciwiają się opłacaniu przez ich linie lotnicze unijnych pozwoleń na emisje dwutlenku węgla.
- Każdy kraj może zakazać swoim firmom udziału w unijnym rynku handlu emisjami, złożyć oficjalną skargę w ICAO, zaprzestać rozmów z europejskimi przewoźnikami w sprawie nowych tras albo nałożyć opłaty odwetowe na unijnych przewoźników - wymienił w środę możliwe środki odwetowe ze strony krajów trzecich wobec UE - PAP za Reuterem przytacza wypowiedź rosyjskiego wiceministra transportu Walerija Okułowa.
Jednak za brak pozwoleń na emisję CO2 dla przewoźników korzystających z unijnych lotnisk grożą kary finansowe, a nawet zakaz lotów. Kara wynosi euro za tonę ekwiwalentu CO2, a terminem rozliczenia się przewoźników z pozwoleń za 2012 rok jest 30 kwietnia 2013 r. - podaje PAP.
Jak informuje agencja kolejne spotkanie koalicji przeciw unijnym pozwoleniom na emisje CO2 w międzynarodowym lotnictwie ma się odbyć latem w Arabii Saudyjskiej.
Dla portów lotniczych ETS jest równie niekorzystny, co dla linii lotniczych. Przewoźnicy, chcący oszczędzić na podatku, będą starali się omijać Europę, jeśli tylko trasa będzie mogła na to pozwolić albo korzystać z lotnisk państw ościennych.